-
Szlak Karpacki. Spojrzenie w oczy natury.
Puchacz odwrócił głowę w moją stronę i spotkaliśmy się spojrzeniami. Widzieliśmy się dokładnie, byliśmy odsłonięci. Jakby nadzy, tak czułem. Gapiłem się w te sowie oczy i widziałem w nich wszystko: mądrość, doświadczenie, czystość. Chrystusa, Rodzanice, Demeter i Buddę. Bliskich, których już nie ma. To spojrzenie trwało z minutę – ale tam, w środku lasu, całą wieczność.
-
Dolina Jagnobu. Tadżycka podróż w czasie.
Otoczone surowymi górami rozwidlenie dróg. Jedna, ruchliwa, prowadziła do Duszanbe – stolicy Tadżykistanu. Na drugiej, gruntowej, świszczał jedynie wiatr. Prowadziła do Anzobu, ostatniego miasteczka z prądem, i dalej – do dziewiczej doliny rzeki Jagnob. Miejsca, gdzie przed wiekami skryli się mieszkańcy starożytnej Sogdiany. Odosobnienie pozwoliło im jako jedynym na świecie zachować wymarły już niemal język kupców z Jedwabnego Szlaku. Poznajcie Jagnobczyków – górski lud, który przetrwał Arabów i Sowietów.
-
Everest Base Camp Trek. Zapach żywiołów.
Po ośmiu dniach marszu przez Himalaje u podnóży pokrytych wiecznym śniegiem szczytów zamajaczył mój cel – wysepka żółtych namiotów. Everest Base Camp. Dla niektórych punkt wyjściowy do zdobycia najwyżej góry świata. Dla mnie - zwieńczenie wędrówki, w trakcie której zobaczyłem świat czortenów, jaków i Szerpów. Świat, który pachnie żywiołami.